Oglądając wczorajsze relacje ze studenckiego protestu przenikało mnie rozczarowanie. I jednocześnie smutek, gdy oglądałem momentami głupie i bezsensowne wyczyny protestujących. Jasna sprawa, że nie był to protest typowo akademicki i o akademickich hasłach; co do tego nikt nie ma wątpliwości. Ale martwi mnie, że niestety część młodzieży, która wczoraj wyszła na ulice, a pozostaje aktywna w różnego rodzaju politycznych organizacjach czy partiach, jest po prostu bardzo pochłonięta ideologią głoszoną przez polityków. A sami organizatorzy zapewniali przecież, że są przeciwko prowadzeniu propagandy na uczelniach przez niektórych wykładowców. W takim przypadku jak wczorajszy protest sami stali się się autorami takiej ideologizacji podobnie zresztą jak niektórzy rektorzy szkół, którzy na czas demonstracji dali studentom wolne.
Nie od dziś wiadomo, że uniwersytety, spotkania naukowe, a w szczególności po 1989 r. stały się łatwą okazją dla polityków czy organizacji politycznych do przedstawiania swoich poglądów szerszemu gronu odbiorców. Wiadomo, że na takie wykłady czy spotkania przychodzi wiele osób, a często są to ludzie po prostu z zewnątrz. Pamiętam jak takie spotkania, które organizował PIS na uczelniach chciały przeszkadzać władze uczelni (działo się to za rządów koalicji PO-PSL). Takie zgromadzenia polityczne o określonej linii, a wykluczające szersze grono poglądowe nie budziły mojej jako było studentowi aprobaty. Dzisiaj niestety ponownie to wykorzystano i to w kiepskim stylu. A kiepskim dlatego, że wykorzystano grupę społeczną: studentów do uprawiania swojej brudnej polityki i zbijania na tym politycznego kapitału. Nie można oczywiście wykluczyć, że sami młodzi byli tam z własnej woli. I sprowadzono pojęcie studenta to najniższego miejsca w hierarchii.
Bardzo wyraźnie obraz wczorajszej demonstracji psuje uczestnictwo tam osób starszych (choć byli tam pewnie uczestnicy Uniwersytetów Trzeciego Wieku), Związku Nauczycielstwa Polskiego i podobnych organizacji. Jeśli już ktoś z młodych zdecydował się na taki ruch, to powinien nie pozwolić na uczestnictwo tam osób, które próbują ugrać coś dla siebie jak właśnie chociażby Pan Broniarz. Dodatkowo byli tam ludzie o określonych poglądach lewicowo - liberalnych;dla konserwatysty nie będącego zwolennikiem rządów PIS nie było tam raczej miejsca.
Podsumowując: cieszy fakt, że ten protest jak szybko się zaczął tak szybko skończył. I to bez większego echa. Mam tylko nadzieję, że drugiej takiej okazji bo bezmyślnego wplątywania studentów w gry polityczne już nie będzie. A będzie się toczyć tylko merytoryczna dyskusja.
